niedziela, 18 grudnia 2011

Dziewiąty Album: World of Glass

Witam ponownie! Blog przekroczył magiczny próg 666 odsłon i co? I NIC :D Albumy black metalowe będę opisywał kiedy będę miał "fazę" na black metal. Ostatnio miałem jak uczyłem się matematyki - Black Metal Matemathics!!!111jedenjedenjeden Mam dzisiaj znośny humor bas w głośnikach ustawiony wyżej niż zwykle i Tristanię w odwarzaczu. Mogę się w dobry sposób odprężyć przed nadchodzącym tygodniem i wieloma sprawami do załatwienia, mam nadzieję że nic nie przeoczę. Wracając do tematu bloga - Tristania to norweski (:3) zespół wykonujący mocno symfoniczny gothic metal. Trzeci Album World of Glass jest prawdziwym arcydziełem, jeden z najlepszych albumów jakie kiedykolwiek słyszałem. Przed nagraniem właśnie tego albumu lider i główny kompozytor zespołu - Morten Veland, w maju 2001 roku, został oficjalnie wyrzucony z zespołu. Grupa potrzebowała wokalisty śpiewającego growlem, więc zatrudniła sesyjnie Ronnyego Thorsena. Muzyka na tym krążku jest niesamowita, odpowiednie partie chóru i growlu, stopniowo rozwijająca się dynamika piosenek dopełniona iście magicznym bassem i idealnie dopasowaną perkusją. Gitarzysta ma tu w sumie niewiele roboty słabo słychać i raczej robi tło pod bas a nie na odwrót jak to zazwyczaj bywa.

Pierwszym utworem jaki opiszę będzie tytułowy "World of Glass". Dla mnie utwór zaczyna się w momencie gdy wkracza bass, najpierw partia rytmiczna dopełniona pięknym chórem wykonującym dość tajemniczy tekst:
"Who's the prey
What's the play
God created
Stay with me
We are the ones God hated"
Kocham ten utwór głównie za ten refren. Przesłanie dialogu między mężczyzną a kobietą jest dla mnie niezrozumiałe :c Wogóle teksty są tu niezwykle tajemnicze, co w sumie dodaje "smaczku". "Satisfaction guaranteed"!

Drugi utwór jest bardziej bardziej zrozumiały. "Hatred Grows" opowiada o żołnieżach, o ich nienawiści do wrogiej nacji podsycanej propagandą. O wojnie, która tak naprawdę ich nie dotyczy, lecz nie wiedzą, że są jedynie mięsem armatnim wykorzystywanym przez generałów itd. To właśnie na nich spada cały koszmar i ból związany z przelewem krwi. Co do warstwy muzycznej: jest tu dużo więcej miejsca dla gitary, łacińskie chórki i anglojęzyczne wokale są tak samo świetne. Nic dodać nic ująć!

Utwory znajdujące się na płycie to:

  1. The Shining Path
  2. Wormwood
  3. Tender Trip on Earth
  4. Lost
  5. Deadlocked
  6. Selling Out
  7. Hatred grows
  8. World of Glass
  9. Crushed Dreams

Dajcie się porwać tonii tej świetnej muzyki. Enjoy!

sobota, 3 grudnia 2011

Ósmy album: Broken

Mam zaszczyt uraczyć was nowym postem po dwutygodniowej nieobecności! Zacznę od przeprosin, na swoje wytłumaczenie powiem, że nie miałem weny do niczego. Postanowiłem od dzisiaj recenzować nieco bardziej ambitną muzykę niż kilka ostatnich postów. Otóż w 1988 roku Trent Reznor w Cleveland w stanie Ohio założył zespół Nine Inch Nails. Muzykę jaką nagrywa nazwano metalem industrialnym. Trent - główny producent, wokalista, autor tekstów i multiinstrumentalista jest jedynym stałym członkiem zespołu i jest odpowiedzialny za kierowanie nim. Będę opisywał samą muzykę jednak wspomnę, że to właśnie on rozpoczął modę na niszczenie własnych instrumentów na scenie na koniec koncertu.

"Broken" to drugi album NIN wydany w 1992 roku. Muzyka tutaj jest jeszcze bardziej agresywna niż ta z poprzedniego albumu. Jest pełna goryczy i niezadowolenia. Reznor w każdym ze swoich tekstów zamieścił cząstkę siebie, dlatego są tak żywe i dotyczące każdego z nas. Album rozpoczyna się spokojnym i cichym wejściem zatytułowanym "Pinion" by zaraz po tym wpaść z hukiem z tekstem "This is the first day of my last days" w kawałku "Wish". Kawałek "Last" odpowiednio utrzymuje klimat by w kawałku "Help me Im in hell" uspokoić nieco atmosferę przygotowując słuchacza do szaleńczego i najbardziej kontrowersyjnego "Hapiness in slavery", w którego teledysku Bob Flanagan amerykański super masochista, rozebrany kładzie się na maszynie "rozkoszy" która następnie torturuje go i zabija. Jest to obraz straszny, na długo zapadający w pamięć. Całość kończy się utworem "Gave up" co można przetłumaczyć jako rezygnacja.

Opiszę teraz oba utwory, które dostałby nagrodę Grammy. "Wish", który jak wspomniałem otwiera mocną część albumu. Piosenka mówi o rezygnacji, o szczerej chęci nadania sensu swemu życiu, sensu, który nadaje kobieta.
"Chcę, aby było tam coś rzeczywistego,
Chcę, aby było tam coś prawdziwego.
Chcę, aby było tam coś rzeczywistego w tym świecie pełnym ciebie."
Prócz wściekłej melancholii uzupełnionej o wpadającą w ucho muzykę nic tu nie znajdziemy. To nie jest utwór dla szczęśliwych ludzi.

"Hapiness in slavery" to utwór makabryczny, mówiący w dużej części o społecznej znieczulicy.
"Nie otwieraj oczu, nie spodoba ci się to, co ujrzysz
Ślepota została pobłogosławiona bezpieczeństwem
Nie otwieraj oczu, zabierz to ode mnie
Ja odnalazłem
Ty też możesz
Szczęście w zniewoleniu"
Tekst mówi, że lepiej interesować się wyłącznie własnymi sprawami nie przejmując się kimś innym gdyż jedyne co możemy znaleźć to cierpienie. Postępując tak zostajemy jednak zniewoleni w codzienności czerpiąc tytułowe "Hapiness in slavery". Teledysk jest szeroko dostępny w internecie jednak nie polecam jego oglądania, szczególnie od drugiej minuty. Nie zamieszczam teledysków - sami sobie znajdziecie. Trzeba mieć łeb, żeby coś takiego nagrać...

Co znajdziemy?

  1. Pinion
  2. Wish
  3. Last
  4. Help me I am in hell
  5. Hapiness in slavery
  6. Gave up
I ukryte
  1. Physical (You're so)
  2. Suck

Właśnie zapomniałem dodać, że inspirowałem się artykułem z wikipedii. Nawet jest jeden cytat nie wzięty z wikipedii :c