Witajcie czytelnicy! Nadeszła pora na kolejnego posta :D Poprzedni post był o pierwszym zespole, którego słuchałem nałogowo. Kontynuując opowiem o drugim z kolejności, jako gdy młody i wierzący we wszystko kurdupel szukałem czegoś nowego nie chcąc zetknąć się z tą "szatańską" stroną metalu. Wpisałem metal chrześcijański, później trafiłem na white metal(inaczej unblack) i tak oto trafiłem na Slechtvalka. Slechtvalk to holenderskie ugrupowanie wykonujące głównie viking metal. Powstało w 1999 roku. Nazwa pochodzi od holenderskiego określenia sokoła wędrownego. Zespół porusza tematy chrześcijańskie wyłącznie na dwóch pierwszych albumach. Ja opiszę ten drugi "The War That Plagues the Lands". W nim nie doszukałem się jakiś dobitnych chrześcijańskich motywów - było ich pełno tylko w pierwszym. Są, ale zanikają. Cały klimat albumu polega raczej na viking metalu. Charakterystyczny scream, talerze (dzięki nim się tak jarałem tymi kawałkami) i gitara w tle są w sumie niepowtarzalne. Nieraz wracam na chwilę do tego zespołu by wyobrazić sobie hordę wikingów wychodzącą z drakkarów(takie statki wikingowe) i rozpieprzają wszystko co się rusza :) Szkoda, że nigdy nie pogowałem do takich kawałków.
"From behind the trees" to kawałek idealnie definiujący styl tego składu. Podwójna stopa, hi haty, gitara w tle i skrzeczący scream uzupełniany wejściami wokalistki. Teledysk jest dosyć niskobudżetowy ale pomysł w sumie mieli niezły, napad na gościa. Na końcu oprawcy uciekają zamiast ograbić ofiarę, czego nie rozumiem. Sam tekst w sumie opowiada o śmierci tego gościa, tak mi się wydaje. Smutne xD
Nadszedł czas na moment, dla którego pisałem tego posta - trwające 10 minut i 46 sekund arcydzieło, które porywa mnie wraz ze wszystkim na dokładnie 10 minut i 46 sekund :3 Riff na wejście idealnie wprowadza do podwójnej stopy wraz z krzykiem, po to by później zacząć tekst, który nie do końca rozumiem. Wiem tyle, że opowiada o przegranej bitwie, w której bohater o którym tu mowa umiera jako ostatni. Tekst jest pełen ekspresji i dramatyzmu, dokładnie opowiada o ostatnich myślach człowieka, który umierał w imię wyższej sprawy. Wszystkie przejścia są niezwykle płynne, stopa dyktuje tempo słuchania, a słuchacz mimowolnie udziela się - takie są moje odczucia. Ta piosenka to maraton, który zawiera w sobie tysiące tematów melodii itd. Główny riff (imo) zaczyna się dopiero w czasie 5:40. Wtedy gitara wchodzi na pierwszy plan a umierający bohater cierpi najwięcej. Agonia przepływająca przez ten krzyk jest niesamowita. Później jednak bohater nabiera wystarczająco dużo energii by wysłać sokoła by ten ostrzegł o porażce. Dalej idzie powoli do bram niebios, czuje jak odchodzi z tego świata nie zaznając bohaterskiej śmierci. Koniec jest najbardziej melancholijny z całego kawałka.
Na krążku znajdziemy:
- "Of Slumber and Death"
- "A Plea for the King"
- "From Behind the Trees"
- "My Last Call"
- "The Falcon's Flight"
- "A Call in the Night"
- "And Thus it Burns"
- "Burying the Dead"
- "War of the Ancients"
- "The Dragon's Children"
- "In Paradisum"