poniedziałek, 13 lutego 2012

Jedenasty Album:
Vol. 3: (The Subliminal Verses)

Ha! Przerwa była niesamowicie długa. Widząc po skaczącym liczniku wejść wnioskuję, że czekaliście (oczywiście ci co czekali) na nowy post. Dziękuję wam za to! :D Nadszedł więc czas na kolejny post do którego włożę odrobinę serca i informacji z reguły zaczerpniętych z wikipedii :D Dzisiaj opiszę album zespołu, który wprowadził mnie do tej muzyki. Jest to Slipknot!






FillerPewnego pięknego wakacyjnego dnia, gdy byłem u babci wujek spytał się mnie czy chcę posłuchać jego muzyki. Bez zbędnego zastanawiania zgodziłem się. Ten mi pokazał teledysk "Left Behind". Jest dosyć hmm.. dziwny. Dzieciak z rzeźni(widocznie lubi ostrza) wraca do starej rudery, je płatki, później jest burza itd. Obejrzcie. Wracając do fillera - Na początku słyszałem sam szum i darcie mordy, później przesłuchałem te kawałki kilka razy, zacząłem rozróżniać dźwięki i tak się zaczeło. Specjalnie wydałem pieniądze zarobione ze ślubu na mp4 żeby słuchać tej muzyki :D Później był Slechtvalk - o tym niedługo

Slipknot to amerykańska grupa wykonująca muzykę z pogranicza heavy, nu, death i metalu alternatywnego. W albumie, który opisuję najwięcej jest alternatywnego z dodatkiem nu. Praktycznie wszyscy znali ten zespół ze względu na ich charakterystyczne maski. W 2010 Paul Gray - basista - zmarł w wyniku przedawkowania. Przerąbana sprawa z byciem bogatym i popularnym :/ Zespół jest bardzo popularny, i to nie tylko ze względu na kawałek "Psychosocial" z którym wiele osób właśnie kojarzy Slipknota. Przede wszystkim są to przemyślane teksty, żywe riffy i duża dawka agresji, która z pewnością najlepiej udziela się na koncertach :) Vol.3 zawiera w sobie to wszystko, lecz w nieco innych proporcjach niż pozostałe albumy. Niektóre utwory są tutaj po prostu nieco spokojniejsze. Inaczej. Są czasem spokojniejsze :D To za co szanuję ten album najbardziej to przeplatanie się ostrej muzyki z nieco spokojniejszymi niesamowitymi melodiami. Mam tu najbardziej na myśli kawałek "Vermillion".

"Vermillion" to kawałek, przy którym zawszę się wyciszałem i starałem go rozgryźć. Zawsze kojarzyła mi się z kosmitami zabierającymi krowy z farm.. Teraz po rzuceniu okiem w tekst stwierdzam, że jest o narkotykach. Wspaniała, która jest dla mnie wszystkim, jednakże zostaje po niej tylko smutek. Najbardziej w tym kawałku lubię końcówkę. Tutaj Corey Taylor (wokalista) wkłada najwięcej uczuć. "She isn't real, I can't make her real" wrzeszczy w tle melodyjki z cymbałek.

"Before I Forget" to najbardziej przystępny kawałek z tego krążka. Podobał się każdemu, któremu to puściłem. "BEFORE I FORGET THAT!" znowu wrzeszczy, przekazując, że pamięta póki pamięta :D Tekst jak to tekst, nie do końca da się go przełożyć tak, jak chciał autor. Chyba że to Disco-Polo ale to już inna sprawa. Oprawa muzyczna w tej piosence jest przednia, być może najlepsza ze wszystkich utworów tej grupy :) Wystarczy przesłuchać kilka sekund by się przekonać - riff jest naprawdę tłustyyy.

Na krążku znajdziemy:

  1. "Prelude 3.0"
  2. "The Blister Exists"
  3. "Three Nil"
  4. "Duality"
  5. "Opium of the People"
  6. "Circle"
  7. "Welcome"
  8. "Vermilion"
  9. "Pulse of the Maggots"
  10. "Before I Forget"
  11. "Vermilion Pt. 2"
  12. "The Nameless"
  13. "The Virus of Life"
  14. "Danger - Keep Away"

P.S. Panie Lisik - proszę uprzejmię o zaliczenie tego posta na ubiegły tydzień, myślę, że w piątek albo sobotę opiszę jakiś inny na ten tydzień! Do reszty - mam nadzieję, że objętość posta odrobi chociaż trochę czasu, w którym nic nie pisałem. Cheers!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz