
Cholera jasna, tyle wolnego i się skończyło. Człowiek wpada w depresyjny nastrój. KoRn to naprawdę depresyjna muzyka, koleś przerzuca cały swój smutek w nagrania. W wyniku powstaje naprawdę ciężka muzyka. Efekt to jest pożądany, momentami potrafię słuchać tego w koło, przyszedł na to czas.
Oto trochę wikipedii na wstęp: "Korn (oficjalna pisownia: KoЯn) – amerykańska grupa muzyczna wykonująca nu metal. Powstała w 1993 roku w Bakersfield w stanie Kalifornia po rozwiązaniu formacji L.A.P.D. Od 2009 roku oficjalny skład formacji stanowią Jonathan "Hiv" Davis, James "Munky" Shaffer, Reginald "Fieldy" Arvizu oraz Ray Luzier. Według danych z 2009 roku zespół sprzedał 16 mln płyt w Stanach Zjednoczonych oraz 32 mln na całym świecie. Grupa sześciokrotnie nominowana do nagrody amerykańskiego przemysłu fonograficznego Grammy została nagrodzona dwukrotnie. W 1999 roku za utwór "Freak on a Leash" i w 2002 roku za kompozycję "Here to Stay"."
Ogólnie przeszłość frontmana zespołu Jonathana jest bardzo niewesoła stąd tyle smutku w przekazie i stąd w nich jest tyle uczuć. Dla wielu mogą być to tylko kawałki w których gościu się drze. Wyraża siebie jak każdy ambitniejszy artysta. Jego wspomnienia zawarte są w dużej pigułce w kawałku "Daddy" z debiutowego albumu "Korn" jednak nie o nim dziś. "See You on the Other Side" to ósma płyta składu wydana w 2005 roku. Zawiera najwięcej spokojnych i melancholijnych kawałków, na które osobiście mam ochotę. Jest też oczywiście kilka mocniejszych kawałków. Całość albumu opowiada raczej o zjawiskach społecznych, to co spotyka naprawdę wielkich mas, to czym ludzie żyją zaślepieni własną monotonią. Jest to jeden z ostatnich albumów po których wg. mnie zespół się niestety wypala tracąc ciężkie brzmienie które osiągnąć może wyłącznie człowiek i jego instrument na rzecz muzyki elektronicznej i napieprzania po basie myśląc, że zlepek odpowiednio ułożonych sampli doda muzyce wydźwięk chwytający za serce. Owszem taka muzyka może być przyjemna jednak brak tu uczuć, za które tak bardzo ceniłem ten zespół. Wracając znowu do albumu - klimat jest prawie identyczny do poprzednich albumów i doskonale pokazuje co potrafi KoRn. Ogólnie z tego co kojarzę znajomi dobrze kojarzą utwory z tego albumu, myślę że jest godny polecenia jako pierwszy dla niektórych ;)
"Seen At All" to kawałek który aktualnie leci i czuję, że mogę go spokojnie zrecenzować. Czuć mrok na odległość, czuć przegraną i brak nadziei, trzeba odejść. Przesłanie jest proste: to co sami zepsuliśmy nie jesteśmy w stanie naprawić.(btw. dobrym akcentem powracającym do korzeni zespołu jest "solo" na dudach które wykonuje Jonathan, tak on gra na dudach.)
"I've seen it all
Still can't taste it
Smashed to the wall
Brought me to my knees
I've done it all
Fucked up, wasted
Still in my blood
Now inside i'm seen"
Drugim kawałkiem który opiszę jest "Tearjerker". Dosłownie po polsku to znaczy "wyciskacz łez". Ciągle mam w pamięci ten kawałek, poznałem go dosyć dawno temu siedząc przed monitorem czytając jakieś żmudne rzeczy o czymś. Nie pamiętam dokładnie o czym. Wiem tylko tyle że słuchałem tego później przez całą noc. Utwór mówi o samotności, która dotyka każdego z nas, choć przez chwilę. Czasem dłuższą, czasem krótszą. Słabsze umysły mogły by być skore do samobójstwa przy tej piosence :O Mnie ona wycisza i daje odpowiedni klimat to prostego myślenia. Nie zawsze człowiek ma ochotę na coś takiego, powiedziałbym, że raczej woli unikać takiej muzyki. Jednak gdy się jest w szarym nastroju...
and I wish I could feel it
and I wish I could steal it
abduct it, corrupt it
but I never can, it's just
Saturated loneliness
Ha, rozpisałem się trochę więcej niż chciałem w sumie. Może to i dobrze. Nie powpadajcie tylko w zły nastrój przeze mnie, macie na pocieszenie coś tutaj ;)
Czekamy na nowy post.
OdpowiedzUsuń