sobota, 8 października 2011

Drugi album: Ashes Against the Grain

Ashes Against the Grain to album amerykańskiego zespołu melodic-black-metalowego Agalloch(Agalloch po angielsku oznacza wonną żywicę drzewa aloesowego (Aquilaria agallocha)). Album został oficjalnie wydany 2 marca 2007 roku. Jest to zdecydowanie najlepszy album tego zespołu. Jego nostalgiczne brzmienie bije na łeb wiele innych wykonawców tego typu, powolne melodie, odpowiednio zgrana gitara rytmiczna sprawia, że w tą muzykę można się wtopić. Zimny klimat czuć już po pierwszych sekundach, dosyć monotonny układ utwórów sprawia, że ta muzyka doskonale nadaje się do spania czy po prostu do odprężenia i pozbierania myśli. Po zamknięciu oczu widzimy jedynie czerń i biel - czarne kontury drzew ogołoconych z liści na białym śniegu, wykonawcy z pewnością chcieli uzyskać taki efekt za co należą się im najwyższe wyrazy szacunku. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj również trzy częściowy utwór "Our Fortress Is Burning". Sam tytuł nie przynosi na myśl nic wesołego. W akcie pierwszym czuję wyjątkową aurę spokoju, forteca niczego się nie spodziewa. Na końcu kawałek staje się coraz cichszy - cisza przed burzą. Druga część "trylogii" zaczyna się dosyć intensywnie. Forteca staje w płomieniach. W środku słyszymy wysokie tony, nieco szybsze tempo i dosyć chaotyczną melodię, całość kończy się growlem i nagłym spowolnieniem. Forteca się wali, ostatnie deski padają w płomieniach. Ostatnia część przez całą swą długość nie przedstawia niczego konkretnego, szum i pojedyncze nuty. Fortecy już nie ma, zgliszcza giną zasypywane śniegiem. Forteca jest zapomniana.

Utwór rozpoczynający płytę - "Limbs" jest równie wspaniały jak zakańczające ją "Our Fortress Is Burning". Rozpoczyna się wysokimi tonami, zaraz potem wchodzi gitara rytmiczna - już po pierwszej minucie słychać niezwykły klimat i mistrzowskie wykonanie. Dalej jest coraz lepiej. Melodia jest coraz bardziej urozmaicana całość coraz bardziej wciąga. Nagle się kończy, by powstać w spokoju na nowo. Po ładnym przejściu wracamy do starego klimatu utworu. Całość znowu się rozkręca by nagle eksplodować przy śpiewie. Całość opowiada o zapomnieniu, słyszymy "To hymn rozbrzmiewa od drzewa do drzewa, przez co ponury konar śpiewa" - został tylko pusty las. Ostatnie minuty są prawdziwie nostalgiczne - czuć że coś straciliśmy, coś na czym nam zależało. Już tego nie odzyskamy i trzeba się z tym pogodzić.

Utwory na płycie to:

  1. Limbs
  2. Falling Snow
  3. This White Mountain On Which You Will Die
  4. Fire Above, Ice Below
  5. Not Unlike The Waves
  6. Our Fortress Is Burning... I
  7. Our Fortress Is Burning... II - Bloodbirds
  8. Our Fortress Is Burning... III - The Grain

No, dzisiaj wpadłem na pomysł nieco innego zorganizowania postów. Dodałem okładkę albumu i rozpiskę utworów na końcu(poprzedni post też uzupełnię) :) Przez cały czas pisania postu słuchałem tego albumu i śmiało mogę stwierdzić, że jest to prawdziwy majstersztyk. Polecam szczególnie słuchanie na dobrych słuchawkach w autobusie. Mimo ponurego klimatu album nastawia pozytywnie. Myślę, że parę osób polubi taką muzykę, na zbliżający się sezon jesienny i zimowy takie coś potrafi być prawdziwym skarbem.
Następny post za tydzień! Pozdrawiam czytelników :D

2 komentarze: